Tatooine

- Najpierw mi go ąłskawie wyjaw.... bO w ciemno nie będe cię słuchać...
Powiedziała przyglądając mu się z powagą i zaciętością wymalowaną na twarzy.

-Będe udawał pirata...a ty będziesz niewolnicą.
Uśmiechnał sie w jej stronę,i zdjął kaptur.
-Wejdziemy do miasta,i powiem że chce cię dać w prezencie hersztowi...nie ma ich tam dużo ale jeśli dostaniemy sie do Herszta reszta ucieknie.
Spojrzał na nią,po czym zaczał sie rozglądać za ubraniem bardziej normalnym a nie Uniformem Jedi.

Lilian popatrzyłą na niego z lekkim porytowaniem.
- Cholera jasna dlaczego ja zawsze musze grac dziewcze w opałach... Spoko spoko... Ale nie możemy pozwolić żeby reszta uciekła... Kiedyś ponownie wrócą...
Powiedziała spoglądając na niego i krzyżując ręce na piersiach.

-Nie znasz piratów moja droga.
Uśmiechnał sie,spędził wiele lat w kasynie ojca i wiedział co nieco o nich.
-Piraci są tępi i sami się wytną w walce o bycie nowym Hersztem.
Zaśmiał się znajdująć jakiś...bardzo mało zakrywający strój,uśmiechnał sie podle.
-Szkoda że nie będe miał jak to uwiecznić.

Dziewczyna powpatrzyła na strój ze złością.
- Chyba nie myślisz... Nie mam zamiaru tego wkaładać równie dobrze moge wziąsć z domu jakieś stare ciuchy...
Sykneła kładąc dłoń na karku. PO czym obruciła wzrok do okna robiąc naburmuszoną mine.

-Te też będa małe.
Uśmiechnał sie podle w jej strone i położył dłoń na jej ramieniu.
-To dla ich dobra,idź się przebrać.
Powiedział spokojnie do niej.

Dziewczyna odtrąciłą jego rekę.
- Niecierpie gdy grasz sobie na moim sumieniu...
Syknełą z irytacjią i wzieła od niego cichy pospiesznie weszła do pomieszczenia obok. Pospiesznie zrzuciła swój uniform i płaszcz i złożyła je. Po czym założyła krtka bluzkę wiązaną na szyji i odsłaniajacą plecy, po czym wciągneła krutką spodnice z rozcięciem na boku. Przyjrzała się swoiejmu odbiciu w lustrze i przeklneła cicho. Nie miałą nawet gdzie ukryć mieczy. Obruciła się i spojrzała na swoje plecy krzywiąc się nieznacznie. Przecinała je jasna dobrze widoczna blizna, biegnąca od karku aż do końca pleców. Po chwili wyszła z pomieszczenia i spojrzała na chłopaka. Podała mu dwa miecze.
- Trzymaj je... W razie czego rzuć mi je...

-Oczywiście moja droga
Spytał zauważajać blizne,jednak postanowił się nie pytać,a przynajmniej nie tutaj.Wyszli z budynku a chłopak celował w nią z Karabinku,przed miasteczkiem zatrzymało ich 2 piratów.
-Czego?
Spytał jeden z nich który był Rodianem,od którego okrótnie śmierdziało.
-Przyprowadzilem niewolnice dla naszego Herszta.
Uśmiechnął sie do nich,a drugi pirat podszedł do niej i klepnął ją w tyłek.
-Dobry towar.
Powiedział żartobliwie,a Revan przyśpieszył z dziewczyna wiedząc że po misji zabije go za ten pomysł,Mos Eisley nic sie nie zmieniło.Tylko było...ciszej ludzie znikneli przebywali tam prawie sami piraci i niewolnicy.Zbliżyli sie do Kantyny w Mos Eisley gdzie przebywał Herszt bandy.

Lilian ostatkiem siłyl powsytzyłama sie by po prostu nie skręcić karku tamtemu, odetchnełą tylko kilka razy i prawie natychmiast sie uspokoiła. Szła niebzyt pospiesznie wpatrzona w ziemie. *Taaak... Tak jest najlepiej, siedzieć cicho i nie podnosić wzroku...* Pomyslała niezauwarzalnie wodząc wokół wzrokiem.

Revan wepchnał ją do środka a ta wylądowala pod Nogami Herszta.
-Witaj Szefie patrz co mam dla ciebie.
Przed kobiętą siedział człowiek,wręcz pożerajać ja wzrokiem,dziewczyna ździwiła się strasznie zachowaniem Revana.
-Revan...dawno cie nie widziałem świetna robota,twój ojciec byłby z ciebie dumny.
Uśmiechnał sie mężczyzna,podchodząc do dziewczyny,a dokłądnie podnoszcząc za gardło.Revan podszedł do niego i przystał obok niego przyglądajać sie razem z nim Lilian.

Lilian zacisneła zęby. Rzuciłą szybkie spojrzenie Revenowi. *No na co czekasz...* Syknełą w myślach i spojrzała chersztowi w oczy.
- Puść mnie...
Powiedziałą spokojnym głosem, urzywając na nim mocy.

Herszt rzucił ją o ściane,a ta udeżyła o nią mocno rozwalająć sobie głowę,przez co straciłą na chwile przytomnośc.
-O...szlag.
Powiedział Revan,wyciągnał Lance zrobił szybkie 2 obroty a ciało Herszta rozleciało się na 3 częsci,Nogi padły na ziemi oderwany korpus trochę dalej a głowa na stoliku jednego z piratów.Revan zaczał walczyć z tymi co jeszcze mieli ochote a w mieście rozpoczeły sie ucieczki i walki.

Dziewczyna po chwili wstała. Opanowała nieprzyjemne młości. *Cholera jasna... Zabije Revena za te jego pomysły...*Pomyślała i posłała na ściane dzięki pomyc jednego z piratów. Szarpneła dłonią a po chwili miecze które miał Reven znalazły się w jej dłoniach. Z niesampowitą gracjią i szybkościa przecieła na pół dwuch najblirzszych bandziorów.
- Reven na ulicy zaczeły się zmaieszkie trzeba pomuć ludzią!
Krzykneła tnąc kolejnego z piratów.

-Mówiłem że ten strój dodaje ci gracji.
Zaśmiał sie przecinajac pirata wzdłuż głowy aż do krocza i wybiegł na dwór,lubił ją denerwować na misjach.

- Po misji ci się oberwie!
Krzykneła za nim i wybiegła robiąc zgrabnego fikołka nad jednym i piratów i wbijhając mu oba miecze w plecy, po czym nagle je wyszarpneła, wykorzystując impet uderzenia zadałą szybkie cięcie kolejnemu który sie apoatoczył.

Chłopak zaczał szybko ciać nadbiegających piratów,naglę użył mocy gdy jeden z nich chciał zaatakować matke z dzieckiem .Przyciagnął go do siebie i nabił na lance.
-A i Lil,dzieki że przyjechałaś ze mną siostrzyczko.
Zaśmiał sie bawiać sie dalej przecinając kończyny Piratom.

- Nie Liluj mi tutaj teraz! I tak ci się oberwie...
Krzyknełą wyskakując w powietrze i robiąc niwiarygodny pirut w powietrzu. Rzecwyiście była mistrzynią w swojej formie walki. Przy piruecie oskalpowała dwuch piratów i dobiła ich tnąc mieczami.

Nagle Revana otoczyli piraci,chłopak wreszcie zaczał używać swojej formy walki.Płynne ciosy jakie zadawał byly piękne,połaczenie mocy i walki.Dziewczyna pierwszy raz coś take widziała,ciała latały w powietrzu.Na ziemi zaczeły leżeć trupy,ostatni stał przed chłopakiem a ten użył ciemnej mocy by go zaczać dusić.

Lilian wykonczyła najbliższego i spojrzała w stronę Revena. Ruzciła mieszczem który zawirował i przeciapirata, którego dusił chłopa. Miecz ze świstem ponownie wylądował w dłoni dziewczyny. Jako że większość już uciekła Lilian troche się odprężyła, utkwiła spojrzenie dziwnie chłodnych oczy w Revenie.
- Nie baw się ogniem...
Powiedziała cicho, ale chłopak wyraźniej ją usłyszał.

-Nie zabieraj mi zabawy.
Powedział patrząc na nia wręcz bialymi oczyma,moc poprostu jakby z niego zaczeła pulsować,źrenice byly okropnie małe.Dziewczyna nigdy nie widziała go w takim stanie.

Dziewczyna podeszłą do niego szybkim krokiem. Po pustej ulicy można było usłyszeć odgłos uderzenia. Lilian przywaliła chłopakowi z liścia.
- Opamiętaj się! Co ty wygadujesz! To nie jest żadna zabawa! To była zwykła jatka! Otrzaśnij się Reven!
Krzykneła mu w twarz. To co zobaczyła przeraziło ją, słyszała o tym że jedi czasami zostają opanowani przez złą strone mocy, ale nie mogła pozwolić żeby jej przyjaciel stał się jednym z nich.

Spojrzał na nią,spokojnie oczy zaczeły wracać do normalnosci i nagle całe jego ciało upadło na nią.Ważył chyba ze 90 kg,i do tego jeszcze stracił przytomność spowodu uzycia ogromnej ilości mocy.

Dziewczyna przytrzymała go z małym trudem, jednak troche tej krzepy miała. Jej dłonie lekko drżały.
- Reven... Coś ty narobił...
Wyszeptała po czym zaczeła za pomoca mocy przetransportowała go do domu w którym zostawiłą swoje ubrania, szybko przebrała się i po niedługim czasie byli już na statku. Dziewczyna wydałą polecenie do startu.

Chłopak przebudził sie,wyglądał juz normalnie.
-Jezu...ale mnie łeb boli.
Spojrzał na nia spokojnie,z głupi usmiechem.
-Już...po wszystkim?
Spytał spokojnie,widać było że trzyma cos w dłoniach.

Dziewczyna spojrzałą na niego dziwnym wzrokiem i usiadła na pobliskim siedzeniu.
- Leż... Jesteś osłabiony...
Powiedziałą chłodnym tonem, odwracając wzrok do okna.